Wesoły wypadek

Mój wypadek w pracy jest obecnie głównym tematem śmiechów i drwin w mojej firmie, do których niestety i ja często się dołączam. Bardzo chciałbym obrazić się na wszystkich za to, jak wyśmiewają się z mojego zdarzenia, jednak nie mogę tego zrobić, bo sam rozumiem, że cała ta sytuacja była przeogromnie śmieszna i trudno się będzie po niej pozbierać. Na miejscu swoich współpracowników pewnie sam zaśmiewałbym się pod nosem jeszcze przez kolejnych kilka tygodni. Mam nadzieję, że historia szybko pójdzie w niepamięć, podobnie jak moje nowe, niezbyt ładne przezwisko „Mr. Slip”, administrator systemów informatycznych Tychy.

20

Wszystko wydarzyło się trzy dni temu, gdy wykonując swoje regularne obowiązki administratora systemów informatycznych nagle poczułem potrzebę skorzystania z toalety. Traf chciał, że tego dnia założyłem na siebie bieliznę, którą dostałem od narzeczonej z okazji walentynek. Wściekło różowe slipy to nie najbardziej męska rzecz, ale akurat byłem przed wielkim praniem. Spiesząc się do toalety, przez przypadek nadepnąłem na jakiś kabel i żeby nie wywinąć orła na środku korytarza próbowałem odtańcować stabilizujący taniec Apacza. Niestety, stało się jakoś tak, że przeskakując z nogi na nogę nadepnąłem sobie na jedną nogawkę spodni i tym samym rozerwałem napięty materiał spodni na pupie. Jakby tego było mało wyłożyłem się jak długi na podłodze, a rozdarte spodnie i różowe majtki uśmiechały się do wszystkich wesoło. Gdy koledzy upewnili się, że nadal żyję i nie trzeba mnie zabrać do lekarza, rozpoczęli regularne prześmiewki z moich różowych slipów. Od tego momentu zostałem dla nich Mister Slipem i za chiny nie mogę im tego wybić z głów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *