Uważam, że najlepiej byłoby dla wszystkich, gdyby nasz nowy współlokator, Artur, wyprowadził się z mieszkania i dał nam odpocząć od swojej osoby. Gdybyśmy wiedzieli, że wybierając Artura na współlokatora dokonamy w swoim spokojnym i ustabilizowanym życiu pracujących studentów tak wielu negatywnych zmian, na pewno byśmy to czternaście razy przemyśleli. Podczas castingu Adam wydawał się być lokatorem idealnym – spokojnym, miłym i bardzo ugodowym. Wszystko mu w naszym mieszkaniu odpowiadało, nawet nie do końca elegancka łazienka.
Przez pierwszy tydzień mieszkania z Arturem każdy z naszej trójki „starych” lokatorów próbował jakoś radzić sobie z niepasującym nam trybem życia Artura, jednak już po dwóch tygodniach powoli zaczęliśmy mieć wszystkiego dość. Artur niby pracował jako administrator systemów informatycznych Warszawa, jeśli jednak w pracy radził sobie tak samo, jak w życiu prywatnym to współczuję jego współpracownikom.
Nigdy nie wyobrażaliśmy sobie, by dwudziestoośmioletni facet był tak nieodpowiedzialny i nieprzystosowany do życia z innymi. Zupełnie nie przejmował się ciszą w mieszkaniu i tym, że innym zależy na wypoczynku. Kilka razy upominaliśmy go w wielu kwestiach, jednak on po jakimś czasie stosowania się do naszych wskazówek zawsze powracał do starych nawyków. Najgorsze było to, że Artur po sobie nie sprzątał, zaśmiecał każdy możliwy kawałek mebli czy podłogi, a do tego podjadał nam jedzenie z lodówki. Sam nigdy na swojej półce nic nie miał, a nam z szafek ginęły niedawno zrobione zakupy. Trzeba go wyrzucić – nie ma innej opcji.