Nie wiem dlaczego cały czas nie zrezygnowałem ze stanowiska administratora systemów informatycznych, skoro nastroje panujące pomiędzy mną, a resztą współpracowników daleko odbiegają od normy i można by je porównać do otwartej wojny. Sam zaczynam być już zmęczony całym tym prześciganiem się w różnych złośliwych pomysłach i kopaniu pod sobą dołków, jednak chyba nie mam zamiaru ustąpić i odejść z pracy. To by oznaczało, że pozostali mieli rację i to ja jestem głównym winowajcą wszystkich negatywnych relacji w biurze.
Na pewno nie określiłbym się konformistą. Zawsze mam własne zdanie, którym się dzielę nawet w sytuacjach, gdy nie jestem o to proszony. Uważam, że jako równoprawny pracownik naszej firmy mam prawo wypowiadania się na tematy, które bezpośrednio dotyczą rozwoju firmy i efektywności pracy. Jakiś czas temu manager działu sprzedaży wpadł na świetny pomysł nowej polityki sprzedażowej, która moim zdaniem nie miała prawa bytu. Oczywiście wyraziłem swoją opinię na temat tego karkołomnego przedsięwzięcia, jednak nikt nie wziął moich obaw pod uwagę. Każdy był zachwycony możliwością zwiększenia zarobków i awansów. Podczas gdy inni żyli jak w malignie, tylko ja pozostawałem sceptyczny. Moimi przemyśleniami podzieliłem się z prezesem, który jako jedyny wziął je pod uwagę. Obiecał wszystko przemyśleć.
Gdy po jakimś czasie nowa polityka sprzedażowa okazała się przynosić same straty, nagle wszyscy pracownicy skierowali swą złość na mnie i zaczęli oskarżać mnie, administrator systemów informatycznych Zielona Góra, o celowe utrudnianie pracy i podkopywanie fundamentów polityki.