W pracy administratora systemów informatycznych w pewnej publicznej instytucji samorządowej mam pełne ręce roboty! Moje stanowisko uosabia w sobie wszystko, co jest związane z komputerami i ich obsługą, dlatego po części jestem nie tylko administratorem, ale i informatykiem i programistą. Trochę dużo jak na jednego człowieka, ale co tam.
Praca administratora jest dość męcząca, jednak muszę przyznać, że nawet ją lubię. W urzędzie wszyscy się świetnie znają, przez co idąc do pracy czuję się, jakbym szedł do miejsca, gdzie przebywa połowa mojej rodziny i najbliższych znajomych. Po pięciu latach pracy na tym samym stanowisku i u tego samego pracodawcy można się przyzwyczaić do tych samych twarzy i podobnych zachowań.
Szczególną sympatią darzę panią Zosię, która siedzi na kasie i podobnie jak wszyscy inni pracownicy urzędu, ma dostęp do zablokowanego hasłem systemu działającego w Urzędzie. To ja, jako administrator, czuwam nad prawidłowym działaniem tej aplikacji systemowej i ja zajmuję się wszelkimi usterkami. Pani Zosia jest osobą, która do mojego biura przychodzi stosunkowo najczęściej. Wszystko dlatego, że bezustannie i notorycznie gubi loginy i hasła zapewniające dostęp do sieci komputerowej. W jakiejkolwiek formie pani Zosia nie dostałaby nowych danych dostępowych – czy to na maila czy na kartce z zeszytu, ona zawsze jakimś cudem je utraci. A to przez przypadek wykasuje wiadomość z maila, a to wyrzuci do kosza karteczkę. Parę razy sugerowałem jej, żeby ustawiła sobie jakieś łatwe do zapamiętania hasło, jednak i to nie pomaga, administrator systemów informatycznych Gliwice. Pani Zosia chyba po prostu lubi do mnie przychodzić i prosić o nowe dane.